KPW Arena 15: Świeża KrewDom Taylor vs. Eryk Lesak (**)No tak... DUD to dla mnie nie było. Była to prawie poprawna walka, jednak nie obyła się ona bez koślawych momentów. Lesak ma jeszcze trochę zahamowania, i czuć w nim taką niepewność przed wykonywaniem wielu akcji. Jest to jednak coś, co zanika z doświadczeniem, więc w przyszłości powinno być tylko lepiej.
Z drugiej strony jest Taylor, który z publicznością łapie fajny heelowy kontakt, przyjemnie słucha się jego pyskówek przy których można się nawet zaśmiać, jednak ringowo nie jest on najlepszy. Nie powiedziałbym, że jest on nawet dobry. Dlatego moim zdaniem dawanie mu świeżaka jakim jest Lesak nie było najlepszym pomysłem.
Tak jak napisałem w moim preview: nowych wrzucałbym do multi-man matchy, bo pozwoliłoby to im na zdobywanie doświadczenia przed publicznością, a walka też wyszłaby pewnie o wiele lepsza, gdyby wsadzić do niej jeszcze ze 2 typa, którzy mogliby ją poprowadzić, jak np. Kakareko, czy Kamila.
Chemik vs. Daniel Boza (**1/2)Panowie, zakochałem się. Oficjalnie chciałbym to wszystkim uroczyście obwieścić. Boza jest zajebisty, i jezeli KPW na niego nie postawi, lub nawet gorzej - zAdamBravo'ują go, to są po prostu idiotami. Człowiek w ringu jest w moim Top 3 zawodników KPW jakich widziałem na żywo, a mic skill'em się nie przejmuję, bo u nich 90% gości ssie pałę za mikrofonem.
Kontuzja Molocha mogła okazać się być nie taka zła, bo
1) pewnie duży by wygrał (tutaj profit dla mnie)
2) pewnie walka Moloch-Boza wypadłaby gorzej niż walka Chemik-Boza (tutaj profit dla KPW)
A sam Chemik nie wydaje się być zły, tylko obecny gimmick może go trochę ograniczać, a poza tym nie pokazał zbyt wiele, bo ta walka była bardziej rozbudowanym squashem na pokaz Bozy, niż wyrównanym starciem 1vs.1.
Nie mogę jednak zrozumieć idei walki w praktycznie pełnym ubraniu. Korpo, Sawicki, Rosetti, teraz też Chemik. Przecież będąc w ringu, ciągle sie ruszając, i w dodatku mając na siebie skierowane wszelkie światła wszystkich reflektorów musi być cholernie gorąco będąc w typowym stroju wrestlingowym, a co dopiero w długich spodniach, długim rękawie, i kurwa w lakierkach. Nie wiem, czy powinienem być pod wrażeniem i bić brawo z podziwu, że wytrzymują, czy może krytykować, bo to głupie.
Fynn Freyhart vs. Sawicki (**1/2)Fynn jest zajebisty. Nie wiem jaki Hubson ma z nim problem, bo człowiek ma fajnie zarysowany gimmick ,co publika kupuje, a w ringu też nie jest zły (o theme songu już nie wspominając, ale przyznam się, że mam w tej sprawie drobny fetysz.)
Co do samej walki, to nie mam sie zbytnio do czego przyczepić. Był to poprawny pojedynek 1vs.1, ani bez jakiś fajerwerków, ani bez żadnych kulawych momentów.
Nie wiem tylko, czy nie zaczynam pomału gubić się w historii, jaka jest tutaj opowiadana. Zaczęło się to na Arenie 14, gdy to Sawicki został dodany do walki o pas KPW zamiast Rosettiego, który napyskował prezesowi. Wtedy nastawiali nas na historię zazdrosnego Rosettiego, którego sukcesy Tag partnera miałyby w ostateczności doprowadzić do ataku na Sawickim ustawiając dynamikę Sawicki-Face, Rosetti-Heel. Teraz jednak w podbudowie do Areny 15 przerzucili sie na historię faworyzowania Sawickiego przez Malinowskiego, a Rosetti zamiast prześcignąć, stara się dogonić swojego partnera. Na Arenie wyszedł razem do ringu z Sawickim, pomagał mu wygrać walkę, i nieumyślnie doprowadził do jego porażki. Po walce chciał przeprosić, jednak Sawicki przeprosin nie przyjął. W oczach Rosetiego przestałem widzieć zazdrość i złość, a zacząłem widzieć bezradność. Poczułem też zmianę dynamiki na Rosetti-Face, Sawicki-Heel. Zobaczymy kto się od koko odwróci, i mam nadzieję, że zbytnio tego story nie skomplikują, tak jak zrobili to w końcówce feudu Kawaler-Star bo jak narazie dość spoko im ono wychodzi.
Zgaduję, że do walki tej dwójki będą chcieli doprowadzić na Godzinie Zero, więc będą musieli niedługo zdjąć z nich pasy. Szkoda tylko, że najprawdopodobniej oddadzą je teamowi Fynn + kolega z Niemiec, bo wolałbym, żeby to jakiś Polski team je wygrał (kurwa Bravo + Kakareko) bo to raczej Polacy potrzebują podbudowy, jednak tu mamy problem: NIEMA POLSKICH TAG TEAMÓW. Dlatego KPW powinno sobie pluć brodę za to, że wprowadzili pasy nie mając dywizji. Bo na ten moment, te pasy nie mają żadnej wartości poza materialną, bo nie ma o nie kto walczyć. Tym bardziej, że oni nawet nie próbowali zbudować przez ten rok ich istnienia choć JEDNEJ KURWA, JEDNEJ drużyny, która mogłaby te pasy przejąć. Dlatego co jak co, ale trzeba oddać MZW to, że dobra decyzję podjęli wycofując swoje mistrzostwa.
KPW OldTown Championship
David Oliwa (c) vs. Boski 2.0 vs. Greg (**)Po pierwsze Hubson pisze:
Cytuj:
Zacznijmy od tego że KPW nigdy nie wspominało że 3 way = NO DQ, tak samo jak Count Out w WWE jest do 10 odliczeń, a w NJPW i ROH do 20, tak w WWE zasada 3 way = NO DQ może istnieć, a w KPW nie.
Myślę sobie: "Dobra kurwa. Naciągane w chuj, ja o tym wiem, on o tym wie, każda osoba, która to przeczytała o tym wie." Ale dobra, odpuszczam. Zasiadam do oglądania. Wydzieram się "IF YOU LIKE PINACOLADA!!11!" Walka sie zaczęła. Zaczęli dość spoko. Mija pierwsza minuta, mija druga minuta, nastaje trzecia minuta, patrzę.
Kurwa Low Blow. Na pelnym widoku sędziego. Myślę sobie: "ok, czekam na DQ." Mija 10 sekund, 20 sekund, po drodze Marek Łojek mówi, że jest to walka bez dyskwalifikacji. Myślę sobie: "Haha Marek zjebany jesteś, przecież Hubson powiedział, że we 3 Way'u w KPW nie ma DQ!" Mija 30 sekund, 40 sekund, "coś tu jest nie tak" - pomyślałem - "przecież mój przyjaciel Hubson by mnie nie okłamał!"
A teraz tak na serio. Ja nie rozumiem po co. Można było tego łatwo uniknąć robiąc zwykły TT match, a ukrzyżowanie zachować jako post match angle. Napisałem w preview, że jest to walka z mega potencjałem, a oni zamiast ten potencjał wykorzystać, to woleli przejebać ją i zrobić najjaśniejszy okaz Russo-bookingu jaki chyba zobaczymy. DQ w No DQ matchu. Kurwa, kwintesencja! Jeszcze komentatorzy mnie dobili, bo po Low Blow wspominali o tym, jaki "ten Greg zły nie jest" że "tu powinna być dyskwalifikacja, a nie może być" a gdy Malinowski zdyskwalifikował Greg'a, to zachowywali się tak, jakby to było coś zupełnie normalnego, że w multi-man'ach są dyskwalifikacje. Powiem tak: jeżeli nie widzisz w tej sytuacji nic złego, a na main event tegorocznego Hell in a Cell kurwiłeś, i pisałeś "jakie to debilne nie było" to chcę, żebyś wiedział, że jesteś hipokrytą, bo jest to DOSŁOWNIE przerysowania sytuacja, tyle że na HIAC było Referee Stoppage, czyli jeszcze istnieje minimum usprawiedliwienia dla tego. Tutaj z kolei mieliśmy wyraźnie powiedziane, że Greg został zdyskwalifikowany, w No DQ matchu. Jeżeli serio nie potrafili zabookować tego bez obrażania inteligencji fanów, którzy znają wrestling poza Extreme Sports Channel, to na litość Boską, po prostu tego nie bookujcie!
Ale pochwalić muszę to, że konsekwentnie prowadzą story na podstawie filmików. Tak jak napisałem wcześniej: walka głównie skupiała się na solowym starciu Boski-Oliwa, a Greg unikał walki jak tylko mógł (no potem nie miał tak trochę wyjścia). Ogólnie to walka była najciekawsza na początku i na końcu, a Greg wszystko zepsuł swoim "ODpuSZCZaniEM GrzeCHÓw" w środku. Climax walki też bardzo fajnie im wyszedł, tylko Wasteland moim zdaniem nie nadaje sie na finishera. Nie ma takiego wiarygodnego pierdolnięcia, po którym można stwierdzić, że to na pewno koniec.
KPW Championship
Robert Star (c) vs. Reinbakh (***1/4)Chcę tylko tak wspomnieć, że jest to pierwsza, ostatnia i jedyna walka na tej gali, która zaczęła się clinch'em. Warto jednak było czekać, bo panowie bardzo fajnie sobie poradzili z początkowym chain wrestlingiem. Potem nawet universal spot zrobili, i może nie jest to coś mega imponującego, to jednak na jego podstawie można tak naprawdę ocenić ile zawodnik jest wart. W tym przypadku nie mam żadnych zastrzeżeń. Potem z technicznego początku przerzucili się na walkę w stylu "NJPW NEVER", czy "BJPW STRONG" czyli typowy hoss fight polegający na przewyższeniu przeciwnika swoja siłą, z typową dla tego typu walk wymianą Lariatów, i no-sellingiem suplex'ów. Włącz sobie dowolną walkę Ishii'ego, czy Sekimoto a zrozumiesz o co chodzi.
No i właśnie problemem jakim miałem z tą walką było to, że pomysł był na nią zajebisty, ale wykonanie już trochę mniej. Żeby walka tego typu wypaliła, potrzeba serio ognia. Get-up'y po suplex'ach i Lariat'ach muszą następować w ułamku sekundy, tu trzeba odpowiednio operować mimiką twarzy, od czasu do czasu można wydrzeć mordę, bo to publika musi ten ogień wygenerowany przez zawodników podłapać. Ci co oglądali choć jedną walkę o pas NEVER, lub BJPW Strong zrozumieją. Tu chodzi o niezłomność, o FIGHTING FUCKING SPIRIT. I o ile Reinbakh ładnie się trzymał przez cały pojedynek, tak jednak na twarzy Roberta już koło 7 minuty tej trwającej +/- 22/23 minuty walki było widać zmęczenie. I nie był to selling. W 15 minucie już ledwo trzymał się na nogach, i przy wymianie Lariat'ów prawie się wywalił. Przez to walka nie nabrała odpowiedniej dynamiki. I nie obwiniam tu w żadnym wypadku Roberta, bo widać było, że się stara i szacun za to. Po prostu szkoda, że ta walka nie osiągnęła 100% swojego potencjału, co nie oznacza jednak, że była zła. Spokojnie MOTN, to nie podlega to żadnym wątpliwością.
P6>P3>P5>GZ19>P4>P1>A15>P2Ringowo wyszło jak wyszło, jednak przyznaje rację Siwemu. Była to taka "eksperymentalna" gala, na której 3 osoby zaliczyły singlowy debiut, więc spektakularnych rzeczy nie powinno się tu spodziewać. Od strony technicznej ładnie wyszła im praca kamer, tutaj nie mam się do czego przyczepić, poza jednym, jedynym momentem. Chodzi o Shotgun Dropkick Bozy, który został zasłoniety dupskiem sędziego. On miał OBOWIĄZEK zostać nakręcony Hard Cam'em (ale to tylko objaw mojej obsesji na punkcie Daniela, nie przejmujcie się.) Jednak Jeżeli chodzi o komentatorów... ich zadaniem jest pomóc ludziom oglądającym w domu zagłębić się w historię opowiadaną przez zawodników. O ile jeden z nich (Mateusz chyba miał na imię) jeszcze jakoś próbował to robić, tak komentarz "Doktora" Łojka polegający w 90% na wymienianiu nazw bardziej skomplikowanych akcji, i udawaniu wszechwiedzącego eksperta bardziej wkurwiał, niż cokolwiek wnosił. My nie jesteśmy ślepi, my widzimy co się dzieje przed ekranem. Taki przykład: wszyscy chyba dobrze pamiętamy zwycięstwo Daniela Bryan'a na WM30. Ja do dziś mam ciary gdy o tym pomyślę. Co sprawiło, że ten moment był taki specjalny? Miedzy innymi komentarz. Michael'a Cole'a można kochać, można nienawidzić, jednak trzeba przyznać, że w tamtym momencie odwalił fenomenalną robotę. A teraz wyobraźcie sobie, że zamiast tego zajebistego "TAP OUT BATISTA!!! TAP OUT BATISTA!!!" mówi z całkowitym brakiem przejawu występowania jakiejkolwiek duszy w swoim ciele mówi "a teraz Bryan zapiął Batiście dźwignię, którą nazwałbym Arm-Trapped Omoplata Crossface, a którą on sam nazywa Yes! Lock'iem, a za czasów swoich wojaży na scenie niezależnej nazywał Le-bell Lock'iem, cóż za katusze musi w tej chwili przeżywać Batista". No nie tędy kurwa droga. Jak mam dawać jebanie o walkę, skoro komentatorzy o niej jebania nie dają? Mikrofony mogłyby być ciut głośniejsze, bo gdyby nie to drewno za drewnem, to bym gówno słyszał. No i przyznać muszę, że o ile do Arka mam taki stosunek jaki mam, tak jednak przydałaby się on announcera jakaś charyzmatyczna osoba, która zrobiłaby coś więcej, niż wejście, powiedzenie imion zawodników i wyjście.
Tyle ode mnie. Sorry za wszystkie błędy, literówki itp. ale w dużych tekstach często mi umykają, a ja sam jestem też ANALfabetą.
Jeszcze, zeby nie było, że hejtuję, to chciałbym tylko wspomnieć, że jeden z Atti... tamtych, również umieścił swoją recenzję w necie. Nie chcę podawać linku, bo to chyba tu nielegalne, ale wiedzcie, że jeżeli chodzi o podejście do KPW, to ja przy nim wypadam jak Lygrys wypada przy mnie.