Kilgor pisze:
Tu nikt nikogo nie wciska. Jeśli chodzi o RAW to Goldberg w tym przypadku nie jest aż tak fatalną opcją. Wszyscy w rosterze są pozajmowani jakimiś feudami, story z Sheamusem (i prawdopodobnie Keathem Lee w tle) jest ewidentnie szykowane na największą scenę, tak więc Goldberg jest, jakkolwiek to nie zabrzmi, idealnym rozwiązaniem na "jednego strzała". Na prędce zrobią story o szacunku, Drew ze spokojem klepnie Oldberga i wkrótce po tym wystartują z właściwym story-linem. Jeśli zaś chodzi o SD, to manewr z Pearcem ma jeszcze bardziej podkreślić to, jakim autokratą na SD stał się Reigns. Chłop wybiera sobie za rywala kogo chce i padło na Pearce'a, którego w ten sposób chce ukarać za to, że kazał Jey'owi walczyć z Owensem. Wszystko bardzo ładnie się story-line'owo spina. Widzowie w ten sposób dostali jeszcze jeden powód, by Romana nienawidzieć. Ja uważam, że taki booking jest znacznie ciekawszy.
Zaś jeśli chodzi o Zayna to tak naprawdę fakt, że jeszcze w dablju w ogóle jest można traktować w kategoriach cudu. Chłop wykazał się wielką niesubordynacją na wiosnę i federacja miała pełne prawo po prostu go wywalić z roboty. Oprócz tego jest sporo historii o tym, że nasz były El Generico jest w szatni średnio poważany przez swój charakter. Tak więc to, że miał ten pas interkontynentalny i że ma wyrazisty gimmick jest dowodem szczodrości ze strony Vince'a, a nie jakimś fatum. Gdyby nie był dawnym El Generico, to po swojej akcji na wiosnę by wyleciał z hukiem. A tak jeszcze go w tym ringu oglądamy.
Swoją drogą - dlaczego Nakamura wg Ciebie jest beznadziejny?
Tu się z Tobą nie zgodzę. Pamiętajmy, że mówimy tu o Oldbergu, jednym z największych buców w historii wrestlingu. Wcale nie zdziwi mnie, jeśli nie będzie on do "klepnięcia na jednego strzała" jak to określiłeś, a zostanie mistrzem i na WM dopiero w rewanżu Drew go pokona. To jest WWE, zupełnie nie zdziwi mnie taki scenariusz. I zdecydowanie wolałbym na jednym z 4 największych PPV przynajmniej jedną walkę o główny pas zobaczyć na dobrym poziomie, a tu serwują nam walki Drew-Oldberg i Reigns-Pearce. Co do Reignsa, to podoba mi się ten gimmick, ale w ringu to dalej średnio wygląda. Pearce może sobie być dobry w ringu, ale tu nie jest czynnym zawodnikiem, pełni rolę oficjela, czyli jest non-wrestlerem. Niestety, albo zobaczymy 3-minutowy squash, albo 15-minutowe powolne znęcanie się. Żadna z tych opcji dobra nie jest. Ktoś tu też mówił, że Pearce'a zastąpi Priest. Jak dla mnie nie ma to sensu. Skoro uważają Priesta za przyszłość, to nie powinno się go na dzień dobry podkładać Romanowi. Dlatego uważam, że do tego nie dojdzie i ostatecznie skończy się na tym biednym Pearcie.
Też słyszałem to o Zaynie, ale jak widać nie poniósł konsekwencji. Ja tylko życzę mu, żeby w końcu pozwolili mu walczyć tak jak on umie, bo przykro się na niego patrzy w ringu.
Dlaczego nie lubię Nakamury, już tłumaczę. Nienawidzę japońskiego stylu walki, takiego jednostajnego, brak tu różnorodności. Przecież 90% Japończyków w tym Nakamura walczy tak, że ma same kopnięcia, jeden suplex i jakaś dźwignia z fikołkiem i to wszystko. Mnie się to strasznie ogląda, dlatego w moich oczach Nakamura jest słaby w ringu. Widziałem tylko jedną jego walkę dobrą, z Zaynem w debiucie, potem było słabo już zawsze.