Logowanie | Rejestracja


Zaloguj się

Nazwa użytkownika:   Hasło:   Loguj mnie automatycznie  
Dzisiaj jest wt lis 28, 2023 12:38 pm

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]





Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 224 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 11, 12, 13, 14, 15
Autor Wiadomość

Offline
Post: ndz gru 02, 2018 12:52 pm 
Low carder
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw lis 24, 2016 5:40 pm
Posty: 428
Lokalizacja: Wrestling się skończył 5 marca 2017
PES 2019

Przegrałem w grę z dwie godziny, więc wszystko jest z dużym dystansem + mówię to jako osoba która grała w 12,16, 17 i 18. Zacznę może od tego, że 12 to jedna z moich ulubionych w historii. Grałem za dzieciaka, świetna kariera zawodnika z której pamiętam tylko to że grałem w nią Walcottem i miałem chyba z 5 złotych piłek a karierę dograłem do 29 lat Theo. 16 była prosta, bo wystarczyło grać wrzutki w pole i jakiś dobry napastnik i tak kończył losowym uderzeniem XD. 17 była już lekko trudniejsza, ale luźno wygrywałem na najwyższym poziomie. w 18 przegrałem bardzo mało więc się nie wypowiem i wszystko co mówię jest w porównaniu do 17. No to tak. Jako osoba która w każdą wersję przegraną grała na najwyższym, przed ostatni poziom był prościutki i wyłączyłem mecz w 56 minucie po prowadzeniu 3-0. Ok, włączam super-star czyli ten najwyższy. No dramat. Pierwszy mecz grając City przegrałem z Interem 3-0, a Icardi trafił dwie bramki z 25 metra z półobrotu. Atak wciąż opiera się na podawaniu piłki 5 minut by napastnik i tak trafił prosto w bramkarza. Także no. Jestem po 6 mczach i mam takie spostrzeżenia:
-przeciwnicy na najwyższym poziomie w obronie są nie do przejścia. Miranda dogania Sane czy Sterlinga. Oddać strzał jest sztuką, bo można rozklepać przeciwnika, ale on i tak zawsze znajdzie się gdzieś obok, a przejmowanie piłki dla nich to czysta formalność.
- po dwóch godzinach grania nie strzeliłem żadnej bramki, a miałem z 5 sytuacji sam na sam Aguero. Pomijając fakt, że Handanovic broni luźno uderzenia z całej siły w drugą stronę bramki XD.
- trzeba masterować rozgrywkę i skillsy, bo przejście przeciwnika jest niemożliwe. Jedyna opcja to naparzanie podniami 5 minut i wtedy oskryptowany komputer odpuszcza i w końcu można podać na wolne pole.
- żeby nie tracić bramek trzeba się cofnąć defensywą jak najdalej i zero pressingu, wtedy komputer dostaje schizy i łatwo traci piłkę.

Zrobili z PESA symulator taktyki, a jak chcę taktykę to odpalam FM'a. Grając w PESA (a jestem ogromnym fanem serii) liczę na fajną klępę, ale ta część pozbawiła mnie jakiejkolwiek radochy z gry.

Kiedyś pewnie siąde na jakiś tydzień i ogarnę grę na luźno, ale z początku jest trudna i trzeba dużo roboty włożyć by pokonać komputer. Z dużym dystansem daje jej 6/10, bo każdy inny poziom niż superstar daję dużo radochy i no kurwa miło się gra.

WWE 2019

Nigdy nie grałem w SvR, ale sporo kiedyś oglądałem. Grałem w 15 która właściwie oprócz showcase'a nie miała nic ciekawego do zaoferowania, bo kariera była średnio rozwinięta. W 16 i 17 grałem tylko jakieś quick playe. W 19 gra się przyjemnie. Na legendarnym trzeba się postarać, a mecze potrafią być nawet emocjonujące. Universe jak u Siwego to dla mnie najważniejszy tryb i właściwie nawet w WWE 2K15 można było skręcić fajne scenki i storyline fedu, a tu często powtarza się to samo. Wygrać promo z przeciwnikiem jest z pozycji niedzielnego gracza niemożliwe. Wciąż ten universe w wersji Svr lepszy. Też kuleją sloty na feudy, bo masz miejsce na msackdown na pas US, WWE i tagi/solową bez pasa w tle. DO usunięcia kariera bo jest childish, strasznie chaotyczna i niezrozumiała. Ale ogólnie gram tylko w Universe i jest spoko więc ja daje 10/10 bo gierka jest zajebista, elo.

_________________
CHATOWICZ ROKU 2017



#1 fan of AAW, Tetsuya Naito, Tomohiro Ishii

Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: pt gru 07, 2018 5:51 pm 
Low carder
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw lis 24, 2016 5:40 pm
Posty: 428
Lokalizacja: Wrestling się skończył 5 marca 2017
Assassin's Creed Origin
Spózniony o rok ale co z tego XD. Powiem tylko tyle że fabuła jest dziwna, ale gra się bardzo dobrze. Misje poboczne to głównie znajdź i zabij albo coś znajdź czyli skyrimowo rpegowo. No nie mam się do czego przyczepić a każdy wie jak gra wygląda. Ja daję jej 9/10 bo jest zachowane wszystko dobre co z wcześniej i ogólnie wszystko gra elo. Piszę do głównie dlatego, że dzisiaj zaczynam grać w AC odyseja

_________________
CHATOWICZ ROKU 2017



#1 fan of AAW, Tetsuya Naito, Tomohiro Ishii

Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: pn gru 10, 2018 2:12 pm 
Legenda
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob gru 22, 2012 10:20 am
Posty: 5021
Lokalizacja: Grodzisk Mazowiecki
Hotline Miami 2: Wrong Number

Chciałoby się napisać sequel idealny i jest z tym jeden cały problem, rozgrywka niemal się nie zmieniła, czy to źle? No jak dla Mnie nie, zważywszy na wszystko inne, bo w porównaniu do jedynki największa zmiana to fabuła. Po pierwsze gra jest dłuższa i to o wiele, mamy tu kilka historii różnych postaci i mimo że One są dość proste to sposób w jaki ze Sobą się łączą jest świetny, a do tego każda ma inny klimat i wiele nawiązań do popkultury jak historia z Wietnamu nawiązująca do czasu apokalipsy. Dzięki temu że mamy różne postacie i różne miejsca rozgrywka jest bardziej różnorodna i tak jak na początku dodałem mechanika się nie zmienia to dzięki ciekawemu skakaniu w linii czasowej i między historiami sama rozgrywka jest ekscytująca i nie nuży, bo a to raz trafimy do Wietnamu, a to raz zagramy detektywem, a to fanami i za każdym razem jest trochę inaczej. Sam klimat jest świetny, czuć lata osiemdziesiąte,ciekawą odskocznią są misje w Wietnamie, a muzyka ostro ryje banie i po prostu świetnie tu pasuje. Dużo dyskusji wywołuje poziom trudności i tak jest trudniej, ale jest mega satysfakcjonująco i sam nie uważam się za osobę mega zręczną, a udało mi się przejść nie powtarzając poziomów po milion razy, także da się, ale to też pokazuje że nie jest to gra dla każdego. I tak ma drobne błędy, ale nie zdarzają One się tak często żeby jakoś przeszkadzały w rozgrywce.

Takzę jak Was nie odstraszy poziom trudności to polecam modzno.

_________________
2 x User Roku 2017 & 2020
Kolorowy Roku 2020
Najprzyjaźniejszy User Roku 2017 & 2019
6x User Miesiąca: Czerwiec 2017, Wrzesień 2017, Styczeń 2018, Lipiec 2019, Styczeń 2020, Październik 2020


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: ndz gru 30, 2018 1:43 am 
Legenda
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob gru 22, 2012 10:20 am
Posty: 5021
Lokalizacja: Grodzisk Mazowiecki
Company of Heros 2

Od razu zaznaczę że grałem tylko w singla, bo tak klasycznie historia>multi.

Kiedyś byłem osobą dość dużo grającą w RTSy, teraz trochę się to zmieniło, w sumie widać dużą tendencję na rynku że po prostu mało tego wychodzi, ale CoH to przykład że można to zrobić i można to zrobić dobrze. Gra stoi fabułą, nie bez przyczyny dostała bana w Rosji skoro pokazuje działania Ich armii, w no dość nieprzychylnym świetle. Sama kampania jest bardzo ciekawa, obserwujemy losy działań Rosjan podczas drugiej wojny światowej, pokazująca ciemne strony wojny, to że życie jednostek się nie liczy, a tylko ogólne zwycięstwo, nawet po trupach. Przez co dostajemy wiele momentów które na dłużej zostają w pamięci i tak scenki na silniku gry... no nie urzekają graficznie to jednak przez to co tam się dzieje niemal zapomina się o Tym. Poza Nimi gra wygląda dobrze, co najważniejsze wszystko jest czytelne i po kilku latach od premiery można stwierdzić że gra nawet się nie zestarzała. Sama mechanika jest dość prosta, ale satysfakcjonująca, na wyższych poziomach trzeba dużo przewidywać, a do tego dochodzi fajne zróżnicowanie poziomów w kampanii, dzięki którym pozornie podobne misje można przechodzi na kilka różnych sposobów. Same reali historyczne są ciekawe i jak ktoś nie jest ekspertem w temacie drugiej wojny to może się dowiedzieć kilku ciekawostek. Tak jak wspomniałem na starcie nie grałem w multi które od początku średnio Mnie interesowało i poza kampanią sprawdziłem tylko teatr wojny i trochę takie mehh, tu już średnio się postarali i misje są dość powtarzalne.

8/10

_________________
2 x User Roku 2017 & 2020
Kolorowy Roku 2020
Najprzyjaźniejszy User Roku 2017 & 2019
6x User Miesiąca: Czerwiec 2017, Wrzesień 2017, Styczeń 2018, Lipiec 2019, Styczeń 2020, Październik 2020


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: sob lut 02, 2019 9:21 pm 
Legenda
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob gru 22, 2012 10:20 am
Posty: 5021
Lokalizacja: Grodzisk Mazowiecki
Sezon sesji więc trzeba wrócić do tematu :)

Wolfenstein: The Old Blood

Niezależny dodatek do New Order który broni się nawet jako samodzielna gra, nad mechaniką nie ma co się rozwodzić, bo jest to niemal kalka z New Order, czyli jest miodnie. Może jest trochę błędów, tu się tekstura nie doczyta tu się przeładowywanie zatnie,a le jest to tak rzadkie że od razu o Tym się zapomina. Sama historia jest dobrze poprowadzona i te 6-7 godzin na jej poznanie sprawia ze nie jest Ona jakoś na siłę wydłużana, a motyw z zombie dodaje odświeżenia gdzieś w 2/3 gry. Czym gra najwięcej zyskuje w Moich oczach to klimat, ciężki, choć mimo to wypełniony czarnym humorem, mistrzowskie easter eggi w nie jednym wywołają nostalgię, bo taki właśnie jest ten Wolfenstein czerpie najlepsze z obecnych możliwości technologicznych pozostając przy tym w klimatach jak z początku serii. Sam projekt lokacji to mistrzostwo, wzmacniają One też klimat i tu warto też wspomnieć o postaciach jak zawsze w serii przerysowanych z Naszą główną rywalką na czele. Do czego można się czepić? No że w sumie to niewiele tu nowego i to w sumie i dobrze i źle, bo jednak New Order przyjął się dobrze, ale jednak trochę czuć tu małe pójście na łatwiznę.

8/10

_________________
2 x User Roku 2017 & 2020
Kolorowy Roku 2020
Najprzyjaźniejszy User Roku 2017 & 2019
6x User Miesiąca: Czerwiec 2017, Wrzesień 2017, Styczeń 2018, Lipiec 2019, Styczeń 2020, Październik 2020


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: sob lut 02, 2019 10:53 pm 
Superstar
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt lut 16, 2016 4:27 pm
Posty: 2383
Lokalizacja: Bydgoszcz
Red Dead Redemption 2

Długo zabierałem się do recenzji tego produktu, ale prawda jest taka, że potrzebowałem aż trzech miesięcy, żeby w pełni wyrobić sobie ocenę na temat tej gry. I szczerze powiedziawszy jest to najlepsza gra, w jaką grałem na Playstation 4. Po bardzo udanej jedynce (która jest według mnie najlepszą grą w historii, w którą grałem) czekałem na dwójkę jak zwariowany. Gdy tylko kupiłem swoją kopię to od razu poleciałem na chatę i włączyłem tę grę. Pierwsze zaskoczenie - dwie płyty, bo gra waży ponad 100 GB. Trzeba było coś usunąć i można było wejść w świat westernu. Fabuła opowiada historię Arthura Morgana - gościa, który był członkiem gangu Dutcha Van Der Linde. Chyba nie muszę przedstawiać bohaterów, skupmy się na ocenie. Ogólnie to fabuła była według mnie świetna. Pierwsze rozdziały nie były może specjalnie spektakularne, nawet czasami mogły przynudzać, ale doskonale budowały wizerunki postaci pobocznych. Dzięki temu byłem w stanie bez problemu wymienić imiona członków gangu i pamiętałem ich głosy. Kolejne rozdziały były bardziej dynamiczne - momentami aż kilka misji z rzędu było przepełnionych akcją, której nie dało się zapomnieć. Przez cały okres gry zwiedzamy naprawdę spory kawałek terenu. Od ośnieżonych gór do bagien pełnych aligatorów. Świat jest piękny, las wygląda jak las, a nie skupisko dwóch drzew. Las nocą jest klimatyczny i czasami przerażający. Z każdej strony otacza nas flora i fauna. Nie pięć gatunków zwierząt, a ponad 150. Oczywiście ta liczba jest wielka głównie z powodu wielu ptaków, ale i tak robi to wrażenie. Miasta są ładne, jest w nich co robić, a też są przepełnione ciekawostkami. Czuć, że wjeżdża się do miasta, a same metropolie są żywe, ludzie w nich pracują, piją, jedzą, po prostu widać, że nie jest to byle co. Grafika gry jest bardzo ładna, na PS4 nie można było odczuć lagów - tylko w Saint Denis, największym mieście czasem coś tam zgrzytnęło, ale i tak jest to przepiękna gra. Arthur Morgan jest jedną z najlepiej zbudowanych postaci w grach. Fakt, nie opinia. Ludzie narzekali na to, że RDR2 to tytuł za wolny. W końcu świat jest spory, wszędzie jeździsz konno, a każda czynność ma swoją animację. Nie ma czegoś takiego jak szybkie szukanie - tu trzeba sprawdzać każdą szafkę i sięgać po każdą puszkę z jedzeniem. No właśnie - jeść też trzeba, bo to wpływa na odpowiednie statystyki w grze jak zdrowie lub wytrzymałość. Każde zwierzę trzeba oskórować i tu też dostajesz w twarz animacją. Mi to nie przeszkadza, bo nie lubię jak mi się na siłę coś usuwa. W grze chcę poczuć to co mam w prawdziwym życiu, łącznie z powolnym przeszukiwaniem szafki pod zlewem. Dla niektórych RDR2 to symulator jeżdżenia konno. Jest to prawda, ale z drugiej strony... No kurwa, przecież to Dziki Zachód. W jedynce też popierdalało się konno. A jako alternatywę mamy pociągi, dyliżanse lub nawet szybką podróż, ale to trzeba odblokować. Sam gameplay jest w porządku. Strzela się świetnie, czuć, że strzelba ma moc. Piękne jest to, że strzał ze strzelby w rękę, nogę lub głowę pozbawia wroga tej właśnie kończyny. Przeciwnik może skończyć jako smutny i zakrwawiony kadłubek. Jest pełno misji pobocznych, które nie są krótkie. Niektóre jednak sprowadzały się do znajdź i przynieś, ale w każdej grze tego doświadczamy. Czuć jednak, że Arthur swoje waży, a sama jazda konno po lesie lub po kamienistym terenie to często metoda prób i błędów. Albo spadniesz z konia, bo wjechałeś w mały kamień albo odbijesz się od drzewa, żeby potem razem z koniem polecieć na mordę, bo trafiłeś na większy kamień. Niby spoko, ale podczas niektórych misji to irytowało, bo zdarzało się, że trzeba było strzelać do typów jadących za tobą i jednocześnie sterować koniem, bo akcję akurat usadzono w lesie. Z osobami z gangu można robić wiele rzeczy - od grania w domino do napadów. To bardzo dobrze, bo w końcu chcemy też poznać swoich kumpli. Każda osoba ma swoją historię i pod koniec gry można zauważyć jak charaktery ulegały zmianie. Ogromnym plusem jest dodanie obszaru z pierwszego Red Deada, ale nie można się tam dostać ot tak. To znaczy można, ale grozi to konsekwencjami. Jest to jednak obszar do eksplorowania po ukończeniu fabuły - nie jest on specjalnie atrakcyjny i widać, że twórcom nie chciało się tam umieszczać akcji głównej historii, ale i tak znajdą się tam smaczki lub misje poboczne. Jak już miałbym się do czegoś przyczepić to do niektórych kwestii. Na pewno wkurzało jak wrzucało się kasę do skrzynki gangu (sporą kasę), a członkowie i tak potrafili się spruć, bo od paru dni nic nie wrzucasz. Szkoda tylko, że cztery dni temu wrzuciłem 2000 dolców i ulepszyłem cały obóz. No właśnie - obóz można ulepszać. Od rzeczy czysto estetycznych do chociażby większej ilości amunicji w wozie Morgana. Można też ulepszać atrybuty Arthura - większa torba na składniki na przykład. Morgan musi jeść - jak je za mało to chudnie. Jak za dużo to tyje. I to na szczęście widać. Czasami irytowała fabuła, z Dutchem to w internecie można znaleźć milion memów i każdy kto je widział wie o co chodzi. Mimo tego, historia w grze jest świetna, wciąga i naprawdę nie mogłem się oderwać. Niektóre misje można robić na dwa sposoby, ale nie powiedziałbym, żeby to specjalnie zmieniało fabułę. W każdym razie RDR2 jest dla mnie najlepszą grą tej generacji i zajmuje zaszczytne, bardzo wysokie miejsce w moim serduszku. Mimo kilku błędów, był to tytuł, w który gram nawet do tej pory, bo od razu po ukończeniu gry za pierwszym razem postanowiłem przejść fabułę po raz drugi. Teraz wbijam 100 procent i pewnie jeszcze z miesiąc posiedzę. Jest jeszcze Red Dead Online, ale na razie to tryb dość ubogi. Ma on jednak ogromny potencjał - GTA Online też było chujowe, a aktualnie Rockstar zarabia dzięki online worki kasiory.

10/10


Ultimate Chicken Horse

Kupiłem, bo promocja. Fajna gierka do grania ze znajomymi. Patent dość prosty - budujesz sobie różne obiekty na małej mapce i próbujesz ją przejść grając jako zwierzęta. Grafika jak z kreskówki, a gra strasznie wciąga. Możesz budować pułapki, utrudniać innym grę, pomagać innym i z nimi współpracować. Najlepiej gra się jednak ze znajomymi, bo niejednokrotnie leżałem ze śmiechu po żałosnej próbie przejścia mapy. Czas przy niej leci szybko, idealny tytuł na jakieś spotkanie związane z grami.

8/10

Mortal Kombat X

Stary, dobry Mortal. No dobra, może nie taki stary. Zacznę od fabuły - jest ona krótka, bezpłciowa i właściwie niesamowicie nudna. To kontynuacja opowieści z MK9, ale ktoś się nie postarał. Wszystko znowu opiera się na schemacie tego, że zjawia się stary przeciwnik (Shinook), który chce zniszczyć świat i tym razem młodzież musi się mu przeciwstawić. A młodzież jest niesamowicie nudna. Mamy córkę Johnny'ego Cage'a i Sonyi Blade, która z nich wszystkich jest najciekawsza, bo ma chociaż jakieś powiedzonka i choć trochę przypomina swoich rodziców. Mamy Takedę, który jest w opór nudny i tyle mogę o nim napisać. Córka Jaxa, Jacqui to po prostu kopia ojca. A Kung Jin, czy ja się nazywa ten łak to zwykły irytujący frajer. Czasem wydaje mi się, że dodawanie postaci musi być robione stopniowo. W MKX dodano ich od chuja, a nie wiem, czy kogokolwiek chciałbym w kontynuacji. Ale z drugiej strony ciężko mysleć o fabule jak się zapierdoli 3/4 wojowników. Sam system walki jest świetny - praktycznie nic się nie zmieniło. Mamy do wyboru różne style walki, które na początku rzeczywiście wyglądają na różne, ale po czasie okazuje się, że u niektórych osób to po prostu troszkę inne kombosy i zmiana ruchów specjalnych. Gra jest brutalna, ale nie widać aż tak ran i kontuzji jak widać je było w poprzedniej części. No i zmieniłbym trochę te X-Raye, bo są one fajne, ale czasami irytowało jak rywal dostawał kosą w oczy i na luzie wstawał. Ale dobra, to Mortal Kombat, tak musi być. Oprócz fabuły są wieże, klasyczny arcade. Plus. Jakieś inne pierdoły, też plus. Sprawdzian szczęścia. Plus. Gra online. Plus. Szkoda tylko, że teraz grają albo same noobki albo typy, które robią kombo 30 i kończą walkę z flawless victory i po brutality. Sam MK na plus, ale spodziewałem się chociaż lepszej fabuły. Mimo tego fajnie lało się innych po mordach.

7.5/10

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: sob cze 22, 2019 5:28 pm 
Superstar
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt lut 16, 2016 4:27 pm
Posty: 2383
Lokalizacja: Bydgoszcz
Fallout 76

Zachęcony wszechobecnym hejtem zdecydowałem, że kupię Fallouta 76, który od pół roku był obrażany na prawo i lewo. Cena - 50 złotych. Normalnie jakbym grę sprzed pięciu lat kupował, a ona nawet roku nie ma. Pierwsza aktualizacja to tylko 66 GB. W sumie to nie spodobało mi się to, ale czytałem o wielu poprawkach i tak dalej. Widziałem błędy w grze, śmieszne filmy na temat Fallouta, obiecanki Howarda, sprawę z torbami, no wszystko. Fallout 4 mnie jednak w opór znudził i uznałem, że pora zaryzykować. I w sumie to warto było.

Po pierwsze - nie dziwię się ludziom, którzy narzekali na grę na starcie. Była pełna błędów, a na dodatek kosztowała ponad 200 złotych. W obecnej cenie (50 złotych) jest to świetny kandydat na gierkę dla znajomych, którzy chcą w coś razem pograć. Zaczynamy jako stworzona przez siebie postać w krypie 76. Ogólnie to nadzorca powiedział elo, zwijajcie manele i twórzcie Amerykę na nowo. Sama rozgrywka się raczej nie zmieniła. Graficznie też nie jest lepiej. Na pewno jest więcej szczegółów, szczególnie w kryptach, mieszkaniach. Appalachy nie są brzydkie i momentami naprawdę mogłem wkręcić się w świat. A ten jest naprawdę ogromny. Spore miasta, budynki, wsie i farmy. Naszym zadaniem jest wypełniać kolejne misje, które otrzymujemy poprzez odsłuchiwanie holotaśm. Zgadza się, w grze nie ma NPC-ów. Mają być, a to może być ciekawe. Odkrywanie historii za pomocą nagrań nie jest najgorsze, ale też nie napisałbym, że jest najlepsze. W czwórce często nie chciało mi się słuchać opowieści, tutaj jestem do tego zmuszony. Znaczy mogę nie słuchać, ale wtedy guzik będę wiedział. Mimo to czuć jakąś taką chęć chodzenia do kolejnych miejsc i sprawdzania co dalej. Terminale się nie zmieniły - teraz działają sprawniej, a dalej oferują sporo historii. Oprócz odkrywania historii, jednym z zadań jest też rozbudowa swojej bazy. Czytałem, że niby po jej zbudowaniu i opuszczeniu serwera, nasza budowla się nie zapisuje. Zgadza się, może się nie zapisać. To znaczy jak trafisz na ten sam serwer to będzie ona tam stać. Jak nie to można bez problemu ją odzyskać, gdyż wszystko co zbudujemy się zapisuje do projektu. Oznacza to, że w przypadku niemożności postawienia budynku w starym miejscu, można go bez problemu usadowić gdzie indziej. A to mi w ogóle nie przeszkadza. W innym razie serwer byłby po prostu zajebany czyimś gównem.

W świecie trzeba po prostu zbierać co się nawinie. Trzeba dbać o stan zdrowia, pić i jeść. Spoko, przypomina mi się New Vegas, gdzie widziałem wskaźniki głodu i pragnienia. Tryb Survival w czwórce był beznadziejnie zrobiony. Jedzenie się psuje i może doprowadzić do naszej choroby. Oczywiście tylko jeśli zjadasz napromieniowane marchewki. Spać też można, ale jest to raczej sposób do odzyskiwania zdrowia. Nie powoduje to przyspieszonego upływu czasu. Jeśli chodzi o zbieractwo to w łapy trzeba brać co popadnie. Handel z robotami jest nieopłacalny, lepiej handlować się z ludźmi. Kapsli w świecie nie znajduje się tyle co kiedyś. To samo jeśli chodzi o chemię i spinki. Serio, spinki są bardzo luksusowym towarem i czasy, w których łamałem sobie milion spinek na jednym zamku odchodzą w zapomnienie. A co mogę napisać o trybie budowania? Jest w porządku. Jakoś bardziej mi odpowiada od tego w czwórce. Obecny system jest podobny, ale bardziej przejrzysty. Nie wszystko budujemy od razu, bo trzeba znajdować plany umożliwiające budowę lepszych przedmiotów. Można też je kupić, ale jak już pisałem - nie opłaca się. Mamy ograniczony obszar, który możemy zapełnić jak chcemy.

Styl walki się aż tak nie zmienił. Feeling strzelania jest chyba lepszy, a sam system VATS nie spowalnia czasu. W końcu jest to gra online. Niestety, bardziej przypomina mi on takiego aim bota, a to trochę irytuje. Zwłaszcza w momencie walki z innymi graczami. A ta jest dziwna. Gdy atakuje nas jakiś ziomeczek, możemy go olać i będzie on zadawał mniejsze obrażenia. Jak odpowiemy ogniem to walczymy do śmierci. Jak zabijemy typa, który nas zaatakował to dostajemy trochę kasy. Jak on nas zabije to tracimy kapsle i wszystkie śmieci. To trochę denerwujące - za pierwszym razem zaatakował mnie jakiś zjeb w pancerzu wspomaganym na 45 lvl i mocno mnie zdziwiło gdy okazało się, że straciłem cały mój metal. Na szczęście nie tracimy żarcia, broni i tak dalej. Tylko śmieci. A interakcje z innymi graczami są minimalne. Wszystkich widzimy na mapie, niektórzy są przyjaźni, niektórzy nie. W sumie to atakowanie się nie opłaca, bo guzik to daje. Może trochę kapsli, ale co z tego. Mechanikę tego jednak sobie zostawiam, ponieważ za dobrze jej nie odkryłem.

Jeśli chodzi o błędy to na pewno czasami tekstury doczytują mi się w trakcie gry. Najbardziej jest to widoczne w momencie wejścia na serwer. Często zawodzi gra świateł i widzę jak słonko odbija swoje promienie od ciemnej jak umysł Jessy'ego Volana ściany. No i nie raz przeciwnicy komputerowi stali jak wryci gdy ja do nich strzelałem. Potem potrafili z dupy się do mnie przenieść i obić ryło. Ale wygląda na to, że te najgorsze bugi naprawiono. Nie jest źle moi drodzy, to nie jest wcale tak zabugowana gra. Właściwie możliwe, że stan gry zależy od połączenia internetowego. Lagów jednak nie doświadczyłem, wszystko stoi stabilnie.

W grze mamy tryb przygoda (ten, na którym gra), przetrwanie (większy hardcore, ale jeszcze jestem zielony i nie ryzykuję) oraz Nuclear Winter. Jest to klasyczny Battle Royale. I jest on całkiem niezły, bo to po prostu Battle Royale. Bardziej przypomina mi jednak Apexa, gdyż loot znajdujemy w skrzyniach, a inne rzeczy też walają się po szafach. Na razie można grać tylko w ekipach, co jest spoko, ale raczej ludzie nie są skorzy do komunikacji. Otacza nas fala ognia, coś jak w Battlefieldzie i musimy gnać na środek mapy. Nie wiem jak to jest, bo na ten moment po trzech grach tylko raz zaszedłem daleko, ale mam wrażenie, że zawsze jest ten sam ostateczny krąg. No i widzimy na mapie gdzie są inni gracze, a to jakoś mi nie odpowiada.

No i taki jest Fallout 76. Porównam go do No Man Sky - NMS było strasznie nudne, ale twórcy wzięli się za siebie. W 76 też biorą się za siebie i to widać. Czy jednak Fallout będzie mi się podobał jeszcze przez kolejne miesiące? Miejmy nadzieję. Na razie solo idzie grać, ale pewnie zacznę grać z kumplem, a to może być ciekawsze. Są błędy, ale jest też Fallout. Nie ten co kiedyś, ale mechanika bardziej survivalowa i soundtrack przypominają mi trochę New Vegas.

6,5/10

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: śr lip 03, 2019 3:23 pm 
Legenda
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob gru 22, 2012 10:20 am
Posty: 5021
Lokalizacja: Grodzisk Mazowiecki
Aż Mi głupio dodawać tak krótki tekst po tym co RS dał, ale strasznie wypadłem z wprawy przez ten czas co nie pisałem w tym temacie, udało się nawet jakieś 5 produkcji ukończyć i właśnie teraz o ostatniej z Nich.

To The Moon

Przyznam że fanem pixelartu nie jestem i raczej nie będę, ale to nie grafika czy nawet mechanika jest tu najważniejsza, ale historia. Historia sprzedana w To the Moon jest po prostu świetna, głęboka i dojrzała, choć czasem łapie się oczywistych schematów to często te najprostsze sposoby na wywołanie emocji są po prostu najlepsze. Same postacie są bardziej złożone niż wydaje się na początku, a do tego bardzo łatwo się jest z nimi utożsamić. Warto wspomnieć o balansie pomiędzy dojrzałą historią, a często dość prostym humorem który jednak idealnie rozładowywał sytuację. Co do mechaniki to jest ona prosa, czasem zbyt prosta, choć widać ze to coś drugorzędnego, to to Imo był największy element do poprawy. Z czasem wchodzi monotonia, choć śledząc tą historię po prostu o tym się zapomina. I tak jak na początku zacząłem grafika... no nie robi wrażenia tak warstwa dźwiękowa jest po prostu mega.

9/10

_________________
2 x User Roku 2017 & 2020
Kolorowy Roku 2020
Najprzyjaźniejszy User Roku 2017 & 2019
6x User Miesiąca: Czerwiec 2017, Wrzesień 2017, Styczeń 2018, Lipiec 2019, Styczeń 2020, Październik 2020


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: wt lis 19, 2019 3:02 pm 
Superstar
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt lut 16, 2016 4:27 pm
Posty: 2383
Lokalizacja: Bydgoszcz
Call of Duty: Modern Warfare

Na CoDa z prawdziwego zdarzenia czekałem od kilku lat. Czasy, w których Call of Duty sięgało do przyszłości i biegania po ścianach były dla mnie dość smutne. Szczególnie Black Ops 4 mnie zawiódł i jedyną rzeczą, którą chciałem w nim sprawdzić było Battle Royale. Dwa lata temu mieliśmy eksperyment z Call of Duty: WW2 i uważam, że przez większość czasu była to dobra gra z takim multiplayerem, który lubię. Szkoda tylko, że multum głupich aktualizacji zrobiło z drugiej wojny jakąś futurystyczną parodię i po mapie biegali ludzie z fioletowymi M1 Garandami.

Gdy zobaczyłem pierwsze wzmianki o Modern Warfare to nie ukrywam, podjarałem się. Nie dość, że gra wraca do ukochanego uniwersum, to jeszcze twórcy obiecują, że zabraknie płatnych DLC i zawartość będzie dodawana za darmo, a płatne elementy będą tylko kosmetyczne. Więc czekałem i chyba się doczekałem.

Po pierwsze - kampania. Ta jest naprawdę dobra. Nie jest to co prawda poziom pierwszego Black Opsa albo dwóch pierwszych części Modern Warfare, ale jeśli miałbym ją gdzieś uszeregować, to na pewno byłaby ona w pierwszej piątce. Gramy jako żołnierze elitarnej jednostki pod dowództwem Price'a i kilku innych typiarzy, których w poprzednich grach nie było. Zajmujemy się sprawą terrorystów z Al-Katali, którzy chcą rozpieprzyć jakieś tam państewko. W międzyczasie musimy też zająć się sprawą ukradzionego gazu, ogólnie przekichane i to Price z ziomeczkami ze swojej armii oraz sojusznikami w postaci rebeliantów muszą temu zapobiec. Sama historia nie jest specjalnie długa (na doświadczonym poziomie grałem może z sześć, siedem godzin), ale za to jest interesująca. Nowi bohaterowie nie są nudni, mają jakąś historię i mają swoje powody, dla których chcą umrzeć za dobrą sprawę. Kampania ma kilka zaskakujących wątków, ale czy jest tak kontrowersyjna jak zapowiadano? Nie wydaje mi się. Zdarzyło się parę ostrzejszych momentów, szczególnie w pamięć wejdzie mi misja w Londynie, w której walczymy z terrorystami. Ci terroryści strzelają do wszystkiego co popadnie, a my nie zawsze wiemy do kogo strzelamy, bo nigdy nie wiadomo, który z typów wyciągnie broń. Pokazano też jak to dzieje się na wojnie - czasem trzeba wybrać mniejsze zło, jednak nie będę pisał o co biega. Cała fabuła jest jednak skupiona na graniu żołnierzem, tym razem odpuszczono sobie długie sekwencje czołgowe. Czy trafiła się jakaś z samolotem na czele? Tak, ale nie była ona długa. To mnie cieszy, bo te sekwencje z pojazdami zawsze mnie nudziły, gdyż polegały na mozolnym strzelaniu w świecących na biało wrogów, czy na strzelaniu we wrogie czołgi stojące w miejscu. Warto też pochwalić zachowanie AI, bo nie raz zdarzyło się, że boty podrzucały mi granat, gdy akurat chowałem się, żeby uleczyć rany. Wrogowie zmieniają pozycje, starają się i chcą Cię zabić, a nie tylko próbują. Chwalę też sobie grafikę. Nie jest ona może jakimś potężnym renesansem, ale przy pierwszym włączeniu gry stwierdziłem, że to nie wygląda jak CoD, a raczej jak hybryda Medal of Honor/Battlefield. Podobały mi się również misje polegające na przeprowadzeniu cichej operacji, były one niesamowicie klimatyczne. Więc krótko - grafika dobra, gameplay dobry, czy jest coś złego? Jeśli chodzi o kampanię to chyba nie. Warstwa audio dobra, jednak zmieniłbym voice acting na angielski, gdyż dubbing mnie irytował. Więc to jest dla mnie minus kampanii, choć związany jedynie z brakiem możliwości zmiany języka.

Multiplayer. To właśnie ten tryb interesuje mnie najbardziej. I w tym roku byłem zaskoczony. Pozytywnie, może negatywnie? Jak dla mnie jedno i drugie. Początek właściwie klasyczny, wybieramy jedną z gotowych klas, biegniemy na pałę i... giniemy praktycznie od razu, bo to już nie jest WW2, które pozwalało na cholernie agresywny styl gry. Tym razem trzeba pomyśleć, zastanowić się, bo masa kamperów już czeka w pokojach, za drzwiami, na dachu sąsiedniego budynku. Kroki słychać bardzo dobrze, aż za dobrze i cieszę się, że to poprawili. Mimo tego, z dobrymi słuchawkami słyszysz praktycznie wszystko. Spokojny tryb gry mi jednak nie odpowiada, bo CoD właściwie od lat zachęcał do biegania z karabinem i rozwalania łaków. A teraz trzeba trochę zwolnić, bo jak nie snajper, to typ z shotgunem i milionem min Claymore czeka w pobliskim budynku. I tak się zastanawiam - czy było warto? Jasne, zdarzają mi się mecze, w których koszę lamusów jak za starych, dobrych czasów, ale głównie i tak muszę się nie raz zatrzymać. Smaczku dodaje to, że teraz oprócz mapy mamy radar i to na tym radarze widać kierunek, z którego jeden z wrogów wystrzelił. Sam gameplay różni się znacząco od WW2, to nie jest to samo Call of Duty. Ale jest ta satysfakcja z ustrzelenia kilku typów z rzędu, co zdarza się dość rzadko, gdyż bardzo popularnym dla mnie jest to, że po rozwaleniu jednego gościa, czasem dwóch, z drugiej strony wybiega mi trzech typów. I ja tu opisuję klasyczny drużynowy Deathmatch. W trybach polegających na ochronie celów jest jeszcze gorzej. Modern Warfare to raj dla kamperów, więc jednocześnie nie dla mnie. Levele idą szybko, rzeczy odblokowuje się raczej powoli, choć mam na myśli tutaj dodatkowe emblematy i wizytówki. Broń leveluje się szybko, jednak na wyższych poziomach nie wbija się już kilku poziomów na raz, a z jeden, czasem nawet zero. Nie brakuje różowych kolorków dla broni, ale tym razem gra nie jest nimi zapełniona, a przecież zdarzy się, że żołnierz będzie biegał z kolorowym karabinem. Strzela się dobrze, mapy są ładne, interesujące i przepełnione miejscówkami. Koniec z jedną drogą do budynku, teraz masz ich kilka, ale spokojnie, każda jest już obsadzona miną Claymore dzięki specjalnemu perkowi uzupełniającemu wyposażenie co 30 sekund. Niektórym mapom brakuje tylko balansu. Jedna z nich praktycznie zmusza jedną z drużyn do ciągłego stania na spawnie, gdyż z drugiej strony snajperzy mają ułatwione zadanie dzięki lepszemu widokowi. Druga mapa robi dokładnie to samo, z tym że jest ona o wiele mniejsza. Mecze już nie kończą się przed czasem, raczej trzeba grać pełne 10 minut. Trybów gry na razie za wiele nie ma, ale wszystko ma być z czasem uzupełniane. Już po tygodniu dodali pierwszą aktualizację z nowymi mapami, więc twórcy chyba będą wywiązywać się ze słów. Jeśli chodzi o broń to raczej nie ma takiej, która byłaby OP. Początkowo dubeltówka była przepotężna i nie raz potrafiła zabić ze strasznego daleka. A z odpowiednimi dodatkami - nie potrzebowałeś już karabinu snajperskiego. Na szczęście, po aktualizacji nie jest ona już tak silna. Niektóre karabiny mają wielki odrzut, więc strzelanie w jedno miejsce z takiego dajmy na to Scara się nie opłaca. Strzały w głowę padają dziwnie często, jednak daje to sporą satysfakcję. Dodano umiejętności specjalne w postaci na przykład potężniejszej amunicji albo własnej tarczy balistycznej. Jak dla mnie w porządku, to nikomu nie przeszkadza. Cholernie fajnym trybem jest strzelanina - bitwa 2 vs 2 na małych mapach z jednakowym, losowym uzbrojeniem. Mecze są krótkie, nie męczą i pozwalają zmienić trochę styl gry. Dodano też tryb dla 64 graczy, ale ciężko mi o nim cokolwiek powiedzieć. Rzadko go włączam, gdyż jest on niewyważony. Na jednej z map przeciwnicy ustawiają się w rządku z czołgami i nie masz szans na przejście pod nimi. Na drugiej wszędzie czają się snajperzy, a sprawie nie pomaga to, że w tym trybie nie raz mam lekkie lagi. We wielu innych grach z naciskiem na dużą liczbę graczy lagów raczej nie doświadczałem, a tu je mam co drugi mecz. No i jeszcze nie wiem jakie jest moje stanowisko co do łączenia platform. Jeszcze tego nie rozumiem, ale wydaje mi się, że nie mogę dopuścić do sytuacji, w której gram przeciwko myszce i klawiaturze. Mogę grać przeciwko graczom z PC i Xboxa, jednak oni muszą mieć kontrolery, żeby grać przeciwko mnie. No i najważniejsze - tryb modyfikacji broni jest kozacki i można się w nim zatrzymać na dobre kilkanaście minut i jednocześnie analizować co do czego pasuje.

W Modern Warfare istnieje też coś takiego jak operacje specjalne, ale jeszcze się nie zagłębiłem w ten tryb i nie mam na temat niego wyrobionego zdania. Na pewno brakuje mi w nim możliwości gry przy jednym ekranie.

Więc taki jest nowy CoD. To gra bardzo dobra, ale nie idealna. Myślę nawet, że z czasem będzie świetną grą do multiplayera, jednak trzeba poczekać na nowe aktualizacje, gdyż mapy dodane do gry już zdążyły mi się znudzić. No właśnie, zapomniałem wspomnieć. Minusem jest to, że za każdym razem szuka gry z nowego lobby. Gra nie pozwala już na siedzenie w jednym lobby z tymi samymi osobami i na wybieranie mapy z dwóch proponowanych. Teraz albo grasz na tej, albo po prostu wychodzisz i szukasz nowej gry. Na szczęście teraz masz kilka sekund na decyzję, bo nie raz zdarza się, że wyszukuje tę samą mapę cztery razy z rzędu. Za piątym razem już nie chcesz na niej grać, więc tym razem gra nie zmusza Cię do grania na niej, możesz spokojnie wyjść. No i chwalę też sobie czas ładowania gry, błyskawicznie ląduje na polu bitwy po starcie meczu.

PLUSY:

- bardzo dobra kampania z wieloma momentami,
- interesujące misje taktyczne,
- oprawa graficzna, ogólnie audiowizualna,
- model strzelania,
- możliwość dokładnej modyfikacji broni,
- wciągający, choć trudny dla agresywnego gracza multiplayer,
- tryb 2vs2,
- satysfakcja z fragowania.


MINUSY:

- frustrująca sprawa z kampieniem się w jednym miejscu przez cały mecz,
- dubbing raczej na minus,
- tryb 32vs32 nie jest w stu procentach dopracowany,
- czasami mam wrażenie, że mapy są za duże,


OCENA: 8.5/10

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: wt lis 19, 2019 5:00 pm 
Legenda
Awatar użytkownika

Rejestracja: sob gru 22, 2012 10:20 am
Posty: 5021
Lokalizacja: Grodzisk Mazowiecki
Kurde dawno tu nie pisałem tak jak o filmach, po pierwsze propsy Radek za reckę, świetnie się tego czyta, ja coś takiego pewnie dopiero po zakończeniu Kingdome Come napiszę, a teraz krócej o prawie wszystkim w co grałem przez ten czas, czyli od to the moon.

Często mam tak ze im bardziej męczę się z grą na starcie tym w ogólnym rozrachunku ona dostarczy mi więcej frajdy i idealnie to wpisuje się w to: Yakuza 0. Grałem w to z przerwami dobre kilka miesięcy i serio jedyne czego można się czepić to powtarzalność walki, która swoją drogą jest świetna, więc to nawet nie tak źle, historia, postacie, luźne wątki poboczne i mini gry które są kapitalnym kontrastem dla ciężkiej głównej fabuły, no i sama walka. 8,5/10
Project CARS 2 i Śródziemie: Cień Wojny to dwie gry które kończyłem jakoś w podobnym czasie i szczerze nie za wiele z nich pamiętam, widzę że obu dałem 8/10 i prawie ze tyle. Choć przyznam że obie gry to drugie części i PC mi bardziej dwójka siadła niż jedynka, to w Śródziemiu jest odwrotnie, tak czy inaczej różnice raczej minimalne.
South Park: The Fractured But Whole łyknąłem chyba jakoś w tydzień, mimo że nie jest jakoś mega krótkie, można powiedzieć ze wszystko to co w jedynce tylko lepiej. Fajny system walki, historia, charakterystyczne postacie i humor, który może nie każdemu siądzie, ale zdecydowanie nie jest to hamskie ciśnięcie po ludziach tylko mocny komentarz społeczny, nie powiem że zawsze się z nim zgadałem to było to ciekawe spojrzenie. Z drugiej strony przez to że nie było aż tak dużo zmian to nie robiło takiego efektu WOW jak jedynka. 8,5/10
Deadlight: Director's Cut to fajny indyk, ale brak mi głębi, a historia zdaje się mocną wydmuszką. Jednak rozgrywka robi wrażenie i jako zręcznościówka na jakieś 3-4 godziny daję radę 7/10
O Finding Paradise można przepisać to co dałem o To The Moon, kocham 9/10 przy okazji gra staje się jeszcze bardziej samoświadoma co w tym przypadku jest mega na plus.
Assassin's Creed: Unity dalej jest zabugowany tak ze odbiera to smak rozgrywki i tak historia jest niezła, a realia historyczne są mega ciekawe, ale wszystko rozmywa się, gdy gra się dosłownie rozpada. A jako fan Fallotua NV i Kingdom Come jestem serio osobą która w tej materii dużo wybacza. 6/10
Skończyłem też Max Payne 3, można rzec klasyczek, fajnie się bawiłem, ale też nie czaję tego kultu. 7,5/10

Teraz zakupiłem sobie nowego lapka, wjechał Game Pass, także jak będę w coś świeższego grał to coś tu skrobnę.

_________________
2 x User Roku 2017 & 2020
Kolorowy Roku 2020
Najprzyjaźniejszy User Roku 2017 & 2019
6x User Miesiąca: Czerwiec 2017, Wrzesień 2017, Styczeń 2018, Lipiec 2019, Styczeń 2020, Październik 2020


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: czw sie 20, 2020 9:48 pm 
Rookie
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt kwie 30, 2019 11:13 pm
Posty: 31
A Ja dodam od Siebie co ostatnio przechodziłem i spróbuje krótko napisać co działało i ssało

Forza Horizon 4 - jedna z najlepszych ścigałek z otwartym światem jak nie najlepsza. Wielka Brytania teraz została nam otwarta gdzie jest bardzo ładnie zrobiona i odwzorowana jednak nie ma to swojego klimatu jak to miało w poprzedniej części. Tuning jak zwykle bardzo przejrzysty i prosty w obsłudze, lista samochodów jest naprawdę duża i można się bardzo dobrze bawić próbując swoich pomysłów i innych graczy. Na minus mogę dać customizacja i nakładania warstw podczas gdy próbujemy zrobić jakąś grafikę na samochód, jest to trochę nietrafione, nieruchomości i domy po prostu są na mapie a brakuje trochę wnętrz jak w TDU 2, gdzie można było je eksplorować. Kreator postaci jest ubogi, wiem że to gra o wyścigach ale dzięki kreatorowi postaci możemy zrobić wersje podobną samego Siebie i wczuć się trochę w bohatera, mały detal a cieszy. Gra też po 300h się już nudzi, gdy odblokujesz wszystko to nie ma nic nowego dla Ciebie, co jakiś czas dodają nowe auta ale to nie jest coś co skłoni byś wrócił do gry, gra powoli też umiera. Gaz do dechy!

Spider Man - czekałem w końcu coś z Spideyem i superhero, na rynku wojowała dobra saga Batmanów Arkham i nie trudno się zgodzić że to naprawdę dobre gry. Co do Spideya to mogę powiedzieć że jest nawet lepszy od ostatniej części Batmana Arkham. Świat żyje, naprawdę żyje, można mieć małe interakcje z przechodniami typu pogadać z nimi czy nawet zdjęcie sobie strzelić, przejażdżka metrem czy przemieszczanie się pajęczynami przez miasto gdzie było to bardzo satysfakcjonujące. Walka bardzo podobna do gier właśnie z Nietoperkiem ale mamy tutaj o wiele więcej możliwości skończenia walk, każdy gadżet ma sens, nie jest tu nic wsadzone nie potrzebnie. Build-up postaci jest też przemyślany, każdy kostium ma swoje mocne jak i słabsze strony i to daje nam coś że nie jesteśmy jebanymi koksami a czasami musimy przemyśleć następny krok. Fabuła o Spidermanie też staje na wysokim poziomie, jest naprawdę dobra i bardzo wciąga, jest dramat, humor i czego chcieć więcej. Co do minusów to może bossowie powinni być bardziej wymagającymi przeciwnikami a tak to wszystko gra, wspaniały exclusive. Pizza Time!

Days Gone - kolejny tytuł ekskluzywny dla którego kupiłem konsole, czy żałuje? Nie, gra Mnie kupiła tak bardzo że nie żałuje wydanych pieniędzy. Gra ma ten klimat opuszczonego przez ludzi, zniszczonego przez wirusa który przemienia ludzi w bezmyślne zwierzęta (jak Zombie) Smaku dodaje kończący się bak w motocyklu i obowiązek tankowania go, nawet gdy nasz jednoślad stanie w połowie drogi to musimy na piechtaka iść na stację benzynową po kanister. Co w tym trudnego? Otoczenie gdzie ono poluje na Ciebie, dzikie zwierzęta, grupa morderców czy horda świrusów. Fabuła może jest przewidywalna ale ma coś że chcemy dalej ją ciągnąć, postacie są bardzo wyraziste i jest coś że nimi się przejmujemy i kibicujemy. Ze strony Gameplayu też jest naprawdę dobrze, wycieczki motocyklem są bardzo klimatyczne ale są o wiele lepsze gdy gra da nam lekki soundtrackdo wyprawy, zbieranie minerałów by mieć coś do apteczki czy stworzyć tłumik do broni czy nawet ją ulepszyć, tuning motocykla jest wystarczający i możemy zrobić go jakiego chcemy. Możemy to robić za kredyty w obozach które mają swoją specjalność, jedne obozy mogą Ci właśnie sprzedać więcej akcesoriów do motocykla a drugi do broni. Poziom trudności jest bardzo wyrównany i można poczuć stresik gdy jesteśmy w niebezpieczeństwie. Minusami jest optymalizacja, gra czasami umie nieźle chrupnąć ale to na krótki czas i misje które są takie same, jedynie misje które fabularnie muszą coś popchnąć są inne ale gra może być dla niektórych żmudna bo też trzeba długo grindować. Pomimo minusów to jest ta gra do której kiedyś wrócę z uśmiechem, nie wiedziałem że gra o zombie Mnie tak kupi, dla Mnie 10/10. Może naciągnięta ale po prostu dla Mnie jest naprawdę zajebista.

Czas na małe gierki które wpadły Mi w rączki

Injustice 2 - jeśli ktoś chce dobrą bijatykę z fabułą która stoi na wysokim poziomie, to jest bardzo obowiązkowa pozycja. Dla Mnie jest minusem że gra ma w dupie komiksy związane z Injustice, ale to nic dla tych co w tym nie siedzą.

Bridge Constructor Portal - Jeśli komuś się podobały Portale od Valve to polecam ten mały tytuł. Mało co grałem w gry logiczne ale ta gra potrafiła Mnie wciągnąć i jest bardzo przyjemna. Od tak mała gierka która polega tylko na robieniu mostów, przy czym jest bardzo urocza i ładna. Polecam bardzo.

House Flipper - Gra o remontowaniu domów gdzie sprzątamy, instalujemy to co klient sobie ubzdura, malujemy ściany, dekorujemy pokoje, ogrody, bunkry nawet xD. Co w tym takiego fajnego? Prostota tej gry jest jej kluczem, niezwykle relaksująca i czasochłonna gra.

Stardew Valley - marzy Ci się sranie na nudne i szare życie w biurze? Chcesz pierdolić wszystko i pojechać w Bieszczady? Nie ma lepszego wyboru niż ten malutki indyk który urósł w ostatnich latach i nawet dostał CO-OPa, gra dużo czerpie z pamiętliwego Harvest Moona i nawet robi te rzeczy lepiej. Gra idealna na długi nocki bo gra ma strasznie wolne tempo i przy tym bardzo wciąga. Łowienie ryb, hodowla zwierząt, robienie większej farmy, zarabianie pięniedzy, dbanie o relacje z mieszkańcami wsi czy eksplorowanie jaskiń i walki z potworkami w niej. Polecam tytuł i jest warty swojej ceny.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: czw paź 29, 2020 10:11 pm 
Legenda
Awatar użytkownika

Rejestracja: ndz sty 06, 2013 1:30 pm
Posty: 5000
Lokalizacja: W Twojej Starej
THE WALKING DEAD: THE FINAL SEASON

Długo zbierałem się do ostatniej części jednej z moich ulubionych serii gier (głównie za sprawą genialnej pierwszej części, albowiem reszta już zdecydowanie poniżej pierwotnego poziomu), szczególnie, że początku miały wyjść tylko dwa z czterech epizodów i jak można było się domyśleć historia jest w całkowitym środku, przez co nie da się powiedzieć co dalej. Wiadomo, ostatecznie studio Skybound przejęło ostatnie dwa epizody, dzięki czemu mogły zostać opublikowane i chwała im za to. Jednak czy było warto?

Historia dzieje się kilka lat po wydarzeniach sezonu 3. Sezonu trzeciego, który jak już pisałem kiedyś - jest totalnie niepotrzebny i tak naprawdę jeśli zagrasz kolejność 1, 2, 4, a trzeci albo odpuścisz sobie całkiem, albo zagrasz po całości i potraktujesz jako dodatek to absolutnie nic nie stracisz. Nie wychwyciłem tak naprawdę żadnego nawiązania do tego sezonu, żadnych wspomnieć, absolutnie nic. Pierwszy sezon jest istotny aby wiedzieć kim jest Lilly, drugi sezon aby wiedzieć kim jest AJ (a przy okazji oba przedstawiają nam nieco bardziej postać Clementine). Trzeci zaś jest bardziej spin-offem niż prawdziwą częścią serii. Ale dosyć o tym. W czwartym sezonie spotykamy już w miarę dorosłą. Nie wiem czy jest to oficjalnie potwierdzone czy takie są tylko domysły, ale Clem ma tutaj 16 lat, choć imo można ją podciągnąć pod 18. Razem z nią jest AJ, dziecko, które narodziło się w drugim sezonie, więc jak łatwo się domyśleć nie miał szansy normalnie dorosnąć, a od najmłodszych lat został wrzucony w bagno obecnego świata. I szczerze mówiąc mam lekkie zastrzeżenie do tego, że zbyt mały jest wątek poznawania przez Alvina Juniora świata takiego jakim kiedyś był, albo nawet takiego jaki jest teraz. Fajnym konceptem mogłoby być dla mnie to, gdyby przez cały sezon postaciami grywalnymi byli obaj - Clem jako postać główna, którą kontrolujemy 90% czasu i AJ, którym sterujemy rzadziej, właśnie w celu rozwinięcia tego wątku.

Choć na wątek, który zaserwowali nam z AJem nie narzekam, wręcz przeciwnie. Podeszli do tego aby pokazać to jak dziecko dorasta wokół przemocy, śmierci i przetrwania. Łatwo jest się utożsamić z dzieciakiem jako jego opiekun. Masz wpływ na to, na kogo wyrośnie, przez całą grę uczy się od ciebie co jest dobre, a co złe, na koniec masz nawet podsumowanie wszystkiego tego czego nauczyłeś młodego Alvina. Tak naprawdę możesz z niego zrobić bezwzględnego mordercę, a także miękką kluchę. A wiadomo, chodzi o to aby znaleźć w tym wszystkim balans, szczególnie, że AJ polubi zabijanie jeśli dasz mu zbyt dużo do tego okazji, przy czym wiadomo że będzie sprawiał realne zagrożenie. I to samo w drugą stronę.

Nie będę opowiadał całości, bo można sobie przejść, a polecam, bo to zdecydowanie najlepsza historia The Walking Dead po pierwszym sezonie, a to, że epizody są 4, a nie jak to zwykle bywało 5 dodaje tego, że dzieje się znacznie więcej i akcja nie jest sztucznie wydłużona. No, może w ostatnim epizodzie jest to trochę rozsmarowywanie masła na kromce chleba. Dynamika jest dosyć mocno podobna do poprzednich sezonów, co oznacza tyle, że gra poza paroma nowymi elementami w walce z zombie niczym nie zaskoczy. Mogą zaskoczyć ewentualne plot twisty, choć takowych raczej nie ma, a w zasadzie jest jeden. Wybory jak to zawsze bywało mają znikome znaczenie, chociaż w tej części mam wrażenie, że to jak wybierzesz faktycznie ma wpływ na rozgrywkę...
Spoiler:

Sprawia to momentalnie, że konsekwencje wyborów faktycznie mają znaczenie dla zakończenia, przynajmniej nie w stylu takim, że jeśli masz wybór między dwoma, to ten umrze teraz, a ten po prostu później w takich samych okolicznościach (najlepszy przykład między Carly i Dougiem w sezonie pierwszym). Telltale i Skybound zrobiło fenomenalną robotę w kwestii budowania historii i napięcia, sprawiania wrażenia, że wybory jakie podejmujemy są ciężkie, choć też nie wszystkie są tak czarno-białe jak się ludziom wydaje.
Spoiler:


Jeśli chodzi o akcję, jest ona bardzo fajnie wyważona. Dzieje się dużo, a gdy nie dzieje się nic, to jest taka cisza przed burzą, o której każdy wie, że nadchodzi. O co chodzi - cały epizod buduje do wydarzenia wieńczącego epizod i jest to bardzo przyjemna dynamika. Jedynie w ostatnim sezonie jest to zrobione trochę na odwrót. Zatem czy polecam? Cóż, zacznijmy od tego, że pierwszy sezon jest pozycją obowiązkową dla każdego, mimo swoich niedoskonałości pierwszy sezon opowiedział fenomenalną opowieść ze świetnie rozpisanymi postaciami. Drugi nie jest wymagany, choć wskazane jest to aby wiedzieć o co dokładniej chodzi z postaciami w sezonie czwartym i na tym etapie być z nimi zżytym. Trzeci sezon jest do pominięcia, tutaj zdania nigdy nie zmienię. A czwarty sezon jest według mnie lepszy od drugiego, choć gorszy od pierwszego i jest mimo wszystko bardzo dobrą klamrą zamykającą całą historię Clementine. Jeśli o mnie chodzi, polecam wydać te 150 złoty na wszystkie części (gameplay na około 40 godzin, zakładając, że przejdziesz tylko raz, bez próby zobaczenia co się stanie jeśli), będą to pieniądze zdecydowanie bardzo dobrze wydane.

8/10

_________________
User Roku 2015
Admin Roku x3: 2017, 2018, 2019
Best Post 2015
Newsman Roku 2015
Progres Roku 2015
User Miesiąca x3: Wrzesień 2015, Kwiecień 2016, Styczeń 2019
Moderator WrestleFans - 27.04.16-06.01.17
Administrator WrestleFans - 06.01.17-18.03.21


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: wt lis 10, 2020 3:53 pm 
Superstar
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt lut 16, 2016 4:27 pm
Posty: 2383
Lokalizacja: Bydgoszcz
WWE 2K20

Jako, że moja przepiękna recenzja Death Stranding poszła się kochać, bo jestem po prostu za głupi na to, żeby zacząć pisać w Wordzie i przerzucić to na stronę, to zdecydowałem, że już nigdy nie wspomnę o tej grze. Zamiast tego zdecydowałem, że więcej sensu będzie miało napisanie recenzji, która zebrała na łamach portalu WrestleFans ocenę 7/10 i jest to oczywiście WWE 2K20. Od dawna jestem fanem serii i pamiętam jak jeszcze grałem w grę z 2008 roku, która jest dość kultowa i nie bez powodu uważam ją za jedną z lepszych części. 2K20 kupiłem, bo roster w 2K19 mi się znudził, a także zabrakło mi pomysłów na prowadzenie trybu Universe, który bądź co bądź prowadziłem od premiery 2K19 w 2018 roku. Cena gry to jakieś 80 złotych i w tej recenzji napiszę dlaczego to o 80 złotych za dużo i dlaczego ta gra powinna być dodawana co najwyżej do Czokoszoków z Biedronki.

Po pierwsze i najważniejsze. Waga pierwszych aktualizacji, które oczywiście musiałem pobrać, żeby jako tako „cieszyć się” z gry to ponad 20 GB. To dużo jak na grę z marki WWE, bo jeśli dobrze pamiętam to aktualizacje w poprzedniej części zajmowały jakieś kilka GB. Chyba to już świadczy o tym w jakim stanie znajduje się kupiony przeze mnie produkt. Warto zaznaczyć, że niepewne stanowisko samego WWE jak i twórców dotyczące tego, czy grę należy pokazywać przed premierą zapalało nad moją głową czerwoną lampkę. Gameplay ujrzeliśmy chyba dwa tygodnie przed premierą (!), a roster ogłoszony został ot tak, jacyś twórcy z YouTube'a ogłosili go w sposób kompletnie bezpłciowy i żałosny. Stwierdziłem, że poczekam i poczekałem rok aż zdecydowałem się na zakup, o czym zresztą wcześniej już pisałem.

Pan Borkowski wymienia poszczególne elementy menu i pisze o nowościach. Postanowiłem, że zrobię dokładnie to samo.

PLAY – w zasadzie nic nowego względem poprzedniej edycji. Przepraszam, dodali Mixed Tag Team Match, który w zasadzie mogliśmy już ujrzeć na PS3, ale wiecie, na PS4 wszystko traktowane jest jako nowość, a tak naprawdę z tymi względnymi nowościami mieliśmy już do czynienia dawno temu. EA i FIFA coś o tym wiedzą. A więc to byłoby na tyle jeśli chodzi o nowości. Rzeczy takich jak nowe miejsca do bitki na zapleczu nie wymieniam, bo kto walczy na jakichś cmentarzach? Według mnie to jest robienie z WWE smutnego żartu i chęć przypodobania się ludziom, którzy szukają bijatyki i wrestlingu nie znają.

2K CENTRAL – WWE chwaliło się przedstawieniem nam historii Four Horsewoman i tak szczerze to miałem to kompletnie gdzieś. Prawda jest taka, że ostatni tryb Showcase, w którym się dobrze bawiłem to ten z gry z 2015 roku. Z każdym kolejnym rokiem Showcase oferuje nam mniej interesującą historię lub taką, którą bardzo dobrze znamy. Więc ominąłem ten tryb szerokim łukiem, gdyż wielkim problemem jest też to, że za każdym razem twórcy omijają rzeczy istotne lub zawodników (albo zawodniczki) wywierających ogromny wpływ na wydarzenia. Omijają ich, bo przecież nie mają oni już kontraktu z WWE, a to oznacza, że przecież nie można ich tam dodać. Kolejnym trybem, a raczej doskonałym żartem ze mnie i z moich pieniędzy jest omawiany w popularnej recenzji tryb, a raczej płatna historia pod tytułem „Bump in the Night”. Normalnie to nigdy bym za to nie zapłacił, bo to czyste złodziejstwo, ale że miałem ten tryb dodany dzięki kupionej edycji zawierającej DLC to go odpaliłem. Odpaliłem go, gdyż musiałem go ukończyć, żeby odblokować postać The Fienda. I był to zlepek dokładnie takich samych walk odbywających się na cmentarzu, w które grało się po prostu fatalnie. Wszystko opierało się na tandetnym obijaniu przeciwnika, aby doprowadzić do nokautu, a ten to dobierany był chyba losowo, bo raz załatwiłem Kane'a po stylowym Uranage, a z Papą Shango biłem się bite piętnaście minut, gdyż gra uznała, że siedem wykonanych finisherów to za mało, a cios z główki wystarczy do znokautowania Shango. No spoko.

MyPlayer
– błagam, litości. Jest to najgorszy tryb w serii gier od lat, nie ma w nim niczego ciekawego, historie przedstawione w nim są głupie. Widziałem pierwsze pół godziny z tego trybu i widziałem też tę paskudną niczym z początkowych lat istnienia PS3 grafikę i zdecydowałem, że nie będę krzywdził siebie i ominąłem ten tryb szerokim łukiem.

WWE Universe
– dla mnie najciekawszy tryb, bo jestem cholernie kreatywny jeśli chodzi o tworzenie rywalizacji i zawsze odpalam go i spędzam w nim najwięcej swojego czasu. Tym razem zawarto kilka nowości, zresztą co roku dodawane są kolejne rzeczy i myślę, że za kilkanaście lat ten tryb będzie kompletny. Tym razem możemy zwiększać liczbę walk, które odbyć się mogą podczas tygodniówki czy PPV i uważam, że ta opcja powinna być w grze od lat. Wkurzało jak nie raz na większej gali musiałem tworzyć dzień wcześniej takie samo PPV, żeby móc przeprowadzić większą ilość walk. Rzecz na plus. Reszta bez zmian

Online – nie, błagam, kto normalny włącza tryb online w grach z serii WWE?

Creations – w zasadzie nic nowego. Tworzysz, edytujesz i tyle. Zabawne jest to, że opcja stworzenia tytułu została dodana dopiero jakiś czas po premierze. Jest to zabawne, bo ta opcja dostępna była w grach z serii WWE od dawna i zawsze na start. Czyli produkt w połowie ukończony idzie na sprzedaż. Edycja strojów zawodników i zawodniczek to śmieszny żart, gdyż oczywiście można to zrobić, ale albo gra wyrzuci się do ekranu startowego konsoli, przy okazji freezując całą konsolę lub jeśli masz szczęście – wyłączy jedynie grę i otrzymasz informację o crashu. A jeśli jakimś cudem zapiszesz strój to i tak albo nie zagrasz, bo wyłączy grę lub będzie to mocno utrudnione, gdyż obecność miliona bugów skutecznie zniechęci Tobie rozgrywkę. Edycja movesetów niczym się nie zmieniła, ale chciałbym, żeby twórcy kiedyś dali opcję możliwości kopiowania tych movesetów z poprzedniej wersji gry. Bo to zawsze wkurza jak trzeba siedzieć w edytorze dobre kilka godzin, żeby pozmieniać akcje, których większość zawodników już nie wykonuje albo wykonała max raz. Nie wiem, czy teraz nie walnę jakiejś gafy, ale jeśli dobrze ogarniam to Zack Ryder cały czas ma ustawiony Zack Attack jako finisher. To wiele mówi o chęci zmiany movesetów przez twórców. Oczywiście nowe movesety mają zawodnicy debiutujący w grze, ale tym co pojawiają się od lat zawsze trzeba zmieniać. No dobra, nie trzeba, ale denerwuje to o czym już napisałem.

Reszta to już nic ciekawego. Zadam to samo pytanie. Czym w takim razie wyróżnia się WWE 2K20 od 2K19? Tym, że naprawdę czasem można zmienić się w stu procentach na gorsze. Po pierwsze. Gameplay to jest jakiś żart. Od spowolnienia animacji takich akcji jak podnoszenie przeciwnika , a trwa to dobre kilka sekund. Dla kontrastu kombinacja GTS/German Suplex wykonywana przez Matta Riddle trwa krócej, gdyż jest nienaturalnie przyspieszona. Tutaj też chcę napisać o tym podejrzanym przyspieszaniu animacji wielu rzutów lub uderzeń, co po prostu wygląda idiotycznie. Bo nie chce mi się wierzyć, że jakaś kombinacja Powerbomb/Cutter/Backstabber/Tombstone trwa krócej od wykonania Dropkicka. Oczywiście tutaj koloryzuję, ale tak właśnie jest. Dalszą sprawą jest coraz większa głupota komputerowego przeciwnika. Ja wiem, że AI w serii gier nigdy nie było jasnym punktem, ale po ustawieniu sliderów dało się grać, no i też warto zaznaczyć, że w gry z serii WWE grają tylko fani, którzy czasem, żeby walka dobrze wyglądała po prostu dają sobie wykonywać akcje przeciwnika. Tutaj jednak jest trzykrotnie gorzej. Od masowego braku wykonywania finisherów przez AI do spamowania jednym i tym samym ciosem przez moment aż w końcu będziesz mógł to skontrować. Jedną z moich pierwszych walk było starcie Roode vs Ryder i wszystko było o dziwo płynne, aż do momentu, w którym padłem brzuchem na matę. Zack, którym sterował komputer postanowił to wykorzystać i zaczął systematycznie wspinać się na trzecią linę, skakać z niej i trafiać mnie Elbow Dropem, a najzabawniejsze w tym jest to, że nie mogłem tego skontrować, gdyż opcja kontry mi się nie pojawiała. Po dokładnie siedemnastu takich skokach, kondycja Rydera spadła do zera, ale Zack nie przestawał próbować i cały czas szedł w stronę narożnika, nie mogąc na niego wejść, gdyż był zbyt zmęczony. Żałuję, że tego nie nagrałem.

Po milionie łatek gra nie częstuje nas tyloma bugami, w zasadzie to jest dziwnie stabilna, jednak zdarzają się momenty wprost żałosne. Walki w ośmiu rozegrać się nie da, bo liczba klatek na konsoli spada do minimum i płynność jest praktycznie zerowa. Fizyka przedmiotów nie istnieje, skaczą one jak zwariowane po ringu, a stoły niszczą się od samego patrzenia na nie. Włosy zawodników świrują takiego pawiana, że czasem cały ring otoczony był ciemnym lub jasnym kolorem. Właśnie dlatego Dolph Ziggler byłby najbardziej znienawidzoną postacią w tej grze, gdyż jego dziwny kucyk powoduje, że gra dostaje bzika. W rozgrywce pomóc mają nowe umiejętności, lecz sama ich obecność niszczy jakąkolwiek otoczkę wrestlingu. No bo co fajnego jest w jakimś nierealistycznym unieruchomieniu rywala? Odpowiadam – nic. Czy ja gram w jakieś WWE All Stars?

Jeśli chodzi o grafikę to ta zmieniła się na gorsze i mam wrażenie, że gry z konsoli PS3 wyglądają podobnie, a nawet lepiej. Twórcy w kilku sytuacjach powiedzmy, że się postarali, większość zawodników wygląda do siebie podobnie, choć czasem się zastanawiam co jest tym czymś pod brodą Pete'a Dunne'a. Ok, pojedynki związane z tym trybem 2K Originals wyglądają nieźle dzięki grze świateł, ale jak już wchodzimy do ringu to ten jest jakiś taki cholernie blady. Becky Lynch promowała grę swoją twarzą, a w grze jej nawet nie ma, bo ta ruda zawodniczka z takim samym ringname'm co ona to nie wiem kim jest. Idziemy dalej, roster. Roster w miarę aktualny, choć ta zabawa z dodawaniem do gry jednej trzeciej grupy Forgotten Sons czy usuwanie zawodników normalnie występujących to jakieś jaja. Nie wiem jednak o co tu chodzi, czy to jakieś problemy z licencją, czy po prostu usunięto ich, bo nie pojawiali się miesiąc na NXT. Brak Killiana Daina to dziwna decyzja. Oczywiście rozumiem, że ciężko było stworzyć WALTERA, przecież on jest tylko mistrzem UK i wystąpił na wielu galach Takeover. Wrócił nieobecny Ciampa, ale ktoś chyba był za leniwy, żeby dać mu właściwą wejściówkę, bo Tomek cały czas wbija do ringu jakby był częścią DIY. A co ciekawe, ta nowa wejściówka w grze jest, możesz ją sobie ustawić, ale dlaczego nie była ona podstawowym wyborem? Czyżby ktoś kopiował jak leci z 2K18 i nie zauważył, że Ciampa ma inny gimmick? W sumie to sam wygląd Ciampy uległ zmianie, gość jest teraz nawet nabity, a w grze wygląda jakby nie jadł od kilku miesięcy. Ale najbardziej mnie chyba boli zmiana sterowania. Kto stwierdził, że coś co działa dobrze nadaje się do zmiany? Czy jakikolwiek fan tych gier, który zna sterowanie od lat uznał, że należy je zmienić na mniej czytelne? To jest kolejny zarzut co do tego, że gra była chyba skierowana do fana zwykłych bijatyk. Kontrowanie przypisano do trójkąta, którym wykonywało się finishery. A wykonywało się je od kilkunastu lat tym przyciskiem. R2 nawet nie wiem do czego służy, wychodzenie z ringu i podnoszenie przedmiotów także przypisane inaczej, bo tak. Mógłbym się nad tym pastwić jeszcze, ale chyba już sporo napisałem.

Także tego... Yukes uciekło z tonącego statku, a niedoświadczeni panowie z Visual Concepts kompletnie nie poradzili sobie ze stworzeniem czegoś, co w zasadzie można było po prostu zerżnąć z poprzedniej części. WWE chciało gry na teraz, 2K pewnie też, a odwoływanie premiery byłoby słabe. Znam ten patent, po prostu czasem lepiej wydać niedokończony produkt i odzyskać część pieniędzy niż wszystko usunąć i stracić wszystko co się zainwestowało. Problemem jednak jest to, że ta gra nigdy nie powinna się ukazać i doszukiwanie się jakichkolwiek plusów to masochizm. Grę sprzedałem po tygodniu testów, straciłem trochę kasy na tym, ale nie żałuję. W zasadzie to nikt jej nie chciał kupić i bałem się, że będzie ona straszyć każdego kto wejdzie do mojego pokoju. Na szczęście znalazłem jakiegoś jelenia, który wziął i uwolnił mnie od tego strasznego bólu. Także nie wierzcie ludziom, którzy dobrze ocenili grę, bo dostali ją za friko dla syna będącego fanem Reya Mysterio.
Zagranie w WWE 2K20 sprawiło, że pokochałem na nowo 2K19.

Plusy:

nie wiem, może roster?


Minusy:

wszystkie.

Ocena: 1/10

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 

Offline
Post: sob maja 08, 2021 11:24 pm 
Rookie
Awatar użytkownika

Rejestracja: wt kwie 30, 2019 11:13 pm
Posty: 31
BATMAN ARKHAM CITY 2011

Plusy:
Fabuła - Historia gry ciągnie motywy ze świetnego Asylum i opowiada coś dłuższego, lepszego i nie ma co narzekać. Nie jeden film czy komiks o Batmanie może pozazdrościć scenariuszowi i zwrotom akcji, postacie którzy byli w poprzedniej części nie zostali zignorowani i dostali swój czas i też tutaj. Nowe też zostały dobrze zaprezentowane, typu Catwoman, Two Face czy Joker. Plusem może być śledzenie fabuły z punktu Catwoman która też jest grywalną postacią, bez spoilerów się nie da.

Gameplay- Tutaj każdy detal gry został dopieszczony do samego końca, nie ma tutaj wątku czy rzeczy który jest niedokończony. System walki uległ znacznej poprawie, walka jest szybsza, efektywniejsza i efektowna, powiększono arsenał ruchów i gadżetów naszego Gacka i można dostrzec że nie są wepchane na siłę. Szybowanie nad Arkham City jest bardzo miłym i zachwycającym uczuciem i doświadczeniem.

Świat- Jest połączeniem każdej wizji jakie występowały w filmach, czyli jest mrok, klimat i świat nie jest za mały ani za duży, tutaj wszystko zostało dopięte, każde miejsce coś przedstawia i ma swój udział w misjach głównych i pobocznych i też jest masa easter eggów dla fanów Gacka. Znajdźki od Zagadki są zrównoważone, ilość nie powala a jest nawet idealna co do wielkości świata.

Grafika- Dobrze się trzyma do dzisiejszych lat, nawet lepiej wygląda niż remaster.

Nie wiem czy są jakieś minusy tej gry, nie zauważyłem bo wszystko tutaj zostało przemyślane i warto ją zakupić z wszystkimi dodatkami

Grand Theft Auto IV 2008


Kurde nie wiem od czego zacząć
-Fabuła 10/10 - Mroczna, poważna, momentami śmieszna i dobre rozpoczęcie ery HD
-Muzyka 7/10 - Było parę dobrych kawałków ale nie wpadły Mi w jakoś w ucho, grałem na swojej muzyce bo jest możliwość wgrania własnej
-Grafika 8/10 - Dobrze się trzyma od premiery ale nie jest jakaś w cholere piękna
-Gameplay 10/10 - Strzelanie, jeżdżenie (szkoda że tego nie ma w V), elementy RPG nie są potrzebne w tej odsłonie więc nie odczułem tej zmiany, tuningów też nie ma. Dla Mnie jest idealnie dla tej odsłony.
-Nowości 10/10 - Doskonale użyte nowe funkcje, rzeczy np. telefon, czy nowy silnik w grze jestem happy :D
-Świat 9/10 - "Nie liczy się wielkość, a jakość" (nie powiedziała żadna kobieta)
-Optymalizacja noooo mocny zawód, nowsze gry typu GTA V działające bez problemu na moim kompie (cud xD) lepiej działają niż ta gra, a szkoda... wielka szkoda ;c
I teraz czas na coś co jest no spierd...one, czyli walnięty Games For Windows Live, niestety trzeba to coś mieć z jakiegoś powodu, ale o tyle dobrze że możemy się logować za pomocą konta Microsoft czy Xbox Live.
Ostateczna decyzja co do tej gry? Gdyby nie zaniedbanie gry przez twórców mogła być naprawdę 10/10, niezapominajmy że była przełomem ale to już 2008. Moja ocena 8.8/10

Saints Row 3 2011

Nie wiem jak zabrać się do recenzji tej gry, ponieważ jest tak unikalna przez swój sposób bycia że od razu bym ją polecił jakby ktoś się zastanawiał nad zagraniem.

Gra potrafi wciągnąć swoimi możliwościami a ich jest od cholery, poboczne misje, aktywności, wybór broni ale o tym później. Model jazdy tak bardzo nie przeszkadza, jest bardzo łatwy i można wchodzić w każdy trudny zakręt na totalnym luzie.

Walka: Tutaj twórcy nie próżnowali bo mamy dużo możliwości jeśli chodzi o bronie, jak na przykład używanie rakiet z satelity, strzelanie ośmiornicami które przejmują umysły ludzi (serio), pszczołami po bieganiem z wielkim dildem po mieście. Walka z przeciwnikami jest bardzo satysfakcjonująca i nie raz misje dadzą nam nową zabawkę by sieć wielkie zniszczenie w mieście.

Fabuła: Fabuła jest po prostu bardzo udana, śmieszna, style gangsterki bardzo pomagają tej grze i możemy na nią wpływać (ale w małym stopniu) poprzez wybory jakie podejmiemy, ale dopiero zakończenie jest tym konkretnym wyborem i przez to gra jest bardzo otwarta. Co do zadań podczas gry możemy odczuć jak akcja się rozwija, jak nasz gang na nas patrzy, każda postać ma swoją unikalny charakter (np. Pierce).

Sterowanie: Tutaj twórcy nas dopieszczają bo sterowanie w tej grze jest czymś wygodnym, każdą akcję mamy pod ręką i nie musimy się martwić o to że jakaś akcja jest na drugim końcu klawiatury. Sterowanie postacią jest bezproblemowe, samochodami steruje się bardzo łatwo (też jest one mało realistyczne), do samolotów trzeba się przyzwyczaić bo sam miałem problemy z sterowaniem ale po dłuższych sesjach już problem mija.

Grafika: Po tylu latach grafika nadal się dobrze trzyma, nic dodać i nic ująć.

Możliwości: Gra bardzo zaskoczyła wielką edycją naszego bohatera, można przy kreaotrze spędzić dużo czasu i co więcej, możemy wrócić do niego kiedy nam będzie się chciało. Dostosowanie wielkości szczęki, oczów czy policzek jest bardzo ogromne. Wachlarz odzieży jest różnorodny, tatuaże czy też przerabianie swojego samochodu, choć mam wrażenie że jest lekko zignorowane. Po misjach często mamy nowe aktywności które możemy uprawiać jak np. jeżdżenie kocią włóczką do zabawy i rozwalać samochody. Jest też możliwość przechodzenia kampanii z kolegą co też jest dopracowane. Mamy takie smaczki jak ulepszanie gangu, swoich umiejętności, znajdźki, przejmowanie terenów, kupowanie posiadłości lub różnych akcji.

Muzyka: Jest dobrze dobrana i podczas niektórych misji często mamy wrażenie że ten kto robił za muzykę w tej grze, powinien dostać jakąś osobną nagrodę.

Minusy: W tej grze występują wiele odmian bugów które mogą być irytujące, pojawanie się przeciwników przed naszą maską samochodu, mało rzeczy w tuningu, latanie nadal może być problemem dla innych, gra nic oferuje po tym jak przejmiemy miasta, czyli jak skończymy większość to nie mamy nic do roboty. Fizyka została zaniedbana. Gra staje się nudna gdy zbyt wykoksimy swojego bohatera.


Ocena: 7/10. Polecam każdemu psychopacie.

_________________
Obrazek


Na górę
 Wyświetl profil  
 
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 224 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1 ... 11, 12, 13, 14, 15


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 26 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  


cron Powered by phpBB © 2007 phpBB Group